Styczeń1945 w Górnikach
Jesteśmy świadomi wszelkich krzywd, które zostały wyrządzone przez wszystkie strony w różnych miejscach i pamiętamy o wszystkich, którzy ich doświadczyli, to "Ludzie ludziom zgotowali ten los".
Początek
l września 1939 r. wojska niemieckie zaatakowały Polskę. W drugiej połowie lat 30. na pograniczu Górnik i Wieszowej (na pańskich polach, tzw. Nowiznach) postawiono baraki dla osób należących do Arbeitsdienstu (Służby Pracy). W przededniu wybuchu II wojny światowej przekształcono je w baraki wojskowe, stacjonowały tam oddziały Wehrmachtu, które uderzyły na Polskę. Baraki te usunięto ok. 1943 r. W Górnikach we wrześniu 1939 r. wszyscy członkowie Straży Pożarnej postawieni zostali w stan gotowości bojowej - musieli w chwili, gdy Wehrmacht przekraczał granicę polsko-niemiecką trzymać straż we wsi. W okolicy nie doszło jednak do żadnych działań zbrojnych, głównie dlatego, że wojska niemieckie nie szły drogą gliwicko-tarnogórską na Repty i dalej, na Tarnowskie Góry, ale uderzały od innej strony. Już wcześniej wielu mieszkańców Górnik zostało wcielonych do Wehrmachtu. Pod koniec 1939 r. w armii niemieckiej znalazło się ich 89. W 1943 r. ta cyfra wynosiła już 203 osoby. Wzięli górniczanie udział w większości kampanii II wojny światowej, służąc na wielu frontach i w różnych jednostkach zbrojnych armii niemieckiej. Dziesiątki z nich poległo - do końca 1944 r. ogółem z parafii w Stolarzowicach, obejmującej wówczas, przypomnijmy, oprócz starych Stolarzowic-wsi i Górnik, także nowe osiedla, zbudowane na przełomie lat 20. i 30. - Helenenhof i Kreuzberg, zginęło ponad 230 osób. Spośród nich górniczanie stanowili grupę maksymalnie 70 osobową. Pierwszy poległy z parafii to właśnie górniczanin, Joachim Tomalla (zginął w nieszczęśliwym wypadku już 24 sierpnia 1939 r.). W wojnie z Polską we wrześniu 1939 r. poległ jeszcze jeden górniczanin (Wilhelm Ziolko). W wojnie z Francją w 1940 r. poległo trzech żołnierzy z Górnik (Johann Sowislo, Paul Krzemien, Georg Jarek), jeden w Afryce (Josef Wieczorek), trzech we Włoszech, czterech we Francji w 1944 r., kilku w ostatnim etapie walk na przełomie 1944 i 1945 r. (m.in. na Węgrzech, Słowacji), natomiast przytłaczająca większość zginęła na froncie wschodnim (1941-1944).
Czasy wojny
Czasy wojny (1939-1945) tak opisywał w Kronice parafii Stolarzowice ks. proboszcz Wycisk:
Kiedy w 1939 r. rozpoczęła się II wojna światowa, baliśmy się nadchodzących walk w naszej okolicy. Jednak żołnierze niemieccy wkroczyli do Polski nie napotykając na granicy oporu. Tak więc zostaliśmy bez szkód. Tyle tylko, że nasi młodzieńcy i mężczyźni zostali wcieleni do wojska. Nie było niemal rodziny, gdzie by ktoś nie odbywał służby wojskowej. Zapał wojenny ogarnął lud, zwłaszcza młodych, ale też strach i troska o naszych żołnierzy. W kościołach wiele się modlono, dawano na tak wiele mszy za żołnierzy, że trzeba było w końcu zakazać powtórnego zgłaszania tych samych intencji, odbywały się nabożeństwa wojenne. Wkrótce z pól bitewnych napłynęły meldunki o naszych poległych. Pierwsi padli na Górnym Śląsku w 1939 r., w okręgu przemysłowym - sześciu. W drugim roku wojny (1940) zginęło z naszej parafii 9 żołnierzy - we Francji, m.in. Reisch Ottmar, Krzemień Paul, Wuttke Franz. W 3 roku wojny (1941) w Rosji poległo 27 naszych parafian. W 1942 r. liczba poległych podniosła się - 45, wszyscy zginęli w Rosji, w tym wielu dzielnych katolickich młodzieńców, m.in. Reisch Herbert, Musiol Karl, Bednarz Josef, Pyka Friedrich, Janus Heinrich. Przysporzyło to wiele cierpienia parafii. Za każdego poległego odbywała się uroczysta Msza św., z marami i kazaniem. A stale przychodziły do rodzin meldunki o zaginionych, o których nie wiedziano, czy zginęli czy znajdują się w niewoli. Dopiero zakończenie wojny mogło przynieść jakieś informacje o nich, bo Rosja nie podawała żadnych wiadomości o więźniach. W 1943 r. było 53 poległych parafian, wszyscy w Rosji, z tego wielu młodych w wieku 18 i 19 lat. Między poległymi tego roku znajdowali się znani i cenieni mężczyźni: Ploch Georg, Krzemień Josef, Krzemień Rufin, Marek Emanuel, Prescher Rufin, Janus Konrad. A w r. 1944 ogłosiliśmy 73 poległych z parafii. Z wszystkich frontów, na których trwał odwrót wojsk niemieckich, napłynęły meldunki o poległych - z Rosji, Rumunii, Węgier, Włoch, Francji, Nadrenii. Jak ciężka zmora położył się cierpki los na naszej parafii - cofanie się naszych wojsk i śmierć tak wielu synów. ,,Koniec wojny" i ,, Wołanie o pokój" były wszędzie hasłem. Modlitwy i msze podwoiły się. Polegli wówczas następujący ukochani mężczyźni: Rudzki Richard, Polan Gerhard, Kensy Herbert, Lihs Alois, Stollarski Helmut, Hatlappa Peter, Lihs Peter, Buchta Georg, Pendzielek Hans, wszystko młodzieńcy w wieku ok. 20 lat, dzielni i pobożni, gorliwi katolicy. Tak wiele zabrał Bóg ofiar za winy świata. Proboszcz płakał i modlił się, a z nim cała parafia. Potrzeby ciągle rosły. Starsi mężczyźni zostali powołani do volkssturmu (obrony cywilnej), wielu ojców rodziny opuściło gminę, aby bronić granic ojczyzny.
Odwrót
III Rzesza Niemiecka ponosiła coraz bardziej dotkliwe klęski na wszystkich frontach. Od końca 1944 r. do Górnego Śląska nieubłaganie zbliżały się oddziały Armii Czerwonej, spychając na zachód szeregi Wehrmachtu. Ten czas niepewności i rosnącego strachu mieszkańców zarówno Górnik, jak i Stolarzowic, oddaje w swoich zapiskach ks. Wycisk:
Podczas gdy na Zachodzie Niemiec wrogie samoloty bombardowały miasto po mieście, kładąc je w gruzach, także nad Górny Śląsk nadlatywały samoloty z Włoch, bombardując okręg przemysłowy przy Blechhammer, Odertal i Birawie. Miasta jeszcze oszczędzono. Nad naszą parafią latały często gromady nieprzyjacielskich samolotów, nie zrzucając jednak bomb. Na wysokości między Stolarzowicami a Górnikami wybudowano duże stanowisko obrony przeciwlotniczej z ok. 12 działkami plot. Wielu młodych z pobliskich gmin było tu czynnych jako pomocnicy obrony plot. Między nimi dzieci 16-o letnie. Grzmiały często owe działa przeciw wrogim samolotom, przynosząc niepokój i strach w parafii. Jednak nieszczęście przychodzi ze wschodu. W styczniu rosyjskie wojska wkraczają, przechodząc przez Wisłę na Górny Śląsk. Wkrótce są pod Tarnowskimi Górami. Wszędzie paraliżujący strach. Pozostać w domu czy uciekać na zachód? Niektóre rodziny, zwłaszcza członków partii, uciekają, większość jednak pozostaje w domu, aby schować się w piwnicy i przeczekać przejście frontu. Liczyliśmy się ze zniszczeniem domów, ale nie z rabunkami przez żołnierzy. Ubrania i bieliznę umieszczono w piwnicach,, aby uchronić je nieco przed pożarami. 15.1. wielu starszych mężczyzn powołano do obrony cywilnej, musieli się oni stawić do Tarnowskich Gór. Tegoż dnia wyruszył stamtąd pociąg wypełniony volksturmistami i tuż za Tarnowskimi Górami został zbombardowany przez rosyjskie samoloty. Śmiertelnie trafiono przy tym 7 mężczyzn ze Stolarzowic. 19.1. ciała sprowadzono z Tarnowskich Gór do Stolarzowic i 20.1. z straży pożarnej sprowadzono ich do kościoła.
Styczeń 1945
Górniki zostały zajęte przez Armię Czerwoną (wojska 118 Korpusu I Frontu Ukraińskiego, pod dowództwem gen. Naumowa) 23 stycznia 1945 r. Wcześniej władze niemieckie wzywały do ewakuacji, ale tylko nieliczni opuścili wieś - zaledwie kilkanaście osób, część wracała zresztą, nie mogąc się już wydostać z okolicy. Wśród tych, którzy uciekli przed frontem była z pewnością kadra nauczycielska, władze gminne czy niektórzy znaczniejsi mieszkańcy, jak architekt Brzoska. Jednakże większość górniczan nie skorzystała z możliwości ewakuacyjnych, wychodząc z założenia, że jakoś to będzie. Niektórzy mężczyźni chcieli uciekać, ale ich żony nie zamierzały opuścić rodziców, którzy już za nic nie zdecydowaliby się na ucieczkę z rodzinnej wsi. Niektórych zdecydowanych na późną ucieczkę, wojsko zawracało z drogi. Taką sytuację opisuje np. mieszkaniec Stolarzowic, Horst Stanetzko: W poniedziałek, 22 stycznia, moja matka, skonsternowana wszystkim, co władze mówiły o okropieństwach Rosjan, zdecydowała się na ucieczkę. Z dziecięcymi sankami, na których siedział mój najmłodszy brat Hans (sześć lat), z, trzema starszymi siostrami i tylko dwiema walizkami udaliśmy się w drogę w nieznane, rozpoczęliśmy ucieczkę przed Rosjanami. Już w drodze, ale jeszcze w naszej miejscowości, zatrzymał nas oficer Wehrmachtu, pytając matkę: . Pisarz niemiecki z Tarnowskich Gór, Wolfgang Schwarz, pisze w wydanej w 1965 r. w Niemczech Zachodnich książce: W Stolarzowicach (...) ludność została ostrzeżona przez policję na tydzień przed przemarszem wojsk sowieckich. Wielu opuściło miejscowość pociągiem w kierunku Opole-Wrocław. Jednakże: tylko 10% ludności uciekło, reszta pozostała, w przekonaniu, że nie będzie tak źle, jak zwykle przedstawiała to propaganda Goebbelsa. Podobnie zapewne w Górnikach mieszkańcy zostali ostrzeżeni o niebezpieczeństwie w porę - inaczej niż w pobliskiej Wieszowie, gdzie władze gminne zaniedbały terminowej ewakuacji mieszkańców wsi.
Twierdza
Stolarzowic i drogi na Miechowice bronił oddział obrony przeciwlotniczej (Heimatflakabwehr), tzw. Großkampfbatterie Stillersfeld, złożony z dwu baterii: 205/VIII z Miechowic i 230/VIII z Rokitnicy. Dowodził por. Nühmann, kierujący przedtem baterią rokitnicką. Stanowisko, określane też mianem Festung Stillersfeld, Twierdza Stolarzowice, znajdowało się przy tzw. Duklach ( niewielkim, zalesionym wzniesieniu przy drodze ptakowicko-stolarzowickiej, na polach dominialnych), w okolicy Stolarzowic i Górnik znajdował się także ciąg bunkrów, zbudowanych jeszcze w latach 1937-1938, a więc przed wojną z Polską. Teraz, wespół ze wspomnianym stanowiskiem na Duklach, tworzył on ową twierdzę. W jednym z bunkrów, tzw. B1, znajdował się punkt dowodzenia. Na stanie oddziału znajdowało się dwanaście dział 8,8 cm, ustawionych na polu za lasem dukielskim w stronę Nowego Gościńca, dwa radio-lokatory i dwa tzw. Kommandogeräten, podłączone bezpośrednio do dział i służące przekazywaniu obsłudze informacji o zbliżającym się celu. Między bunkrem a stanowiskami artyleryjskimi znajdowała się kwatera dowódcy. W lasku dukielskim zbudowano kilkanaście baraków dla żołnierzy, znajdowała się tam także kuchnia polowa. Od września 1944 r. do pomocy żołnierzom przydzielono 15-16 letnich uczniów miechowickiej szkoły średniej, członków Hitlerjugend, w charakterze tzw. Flakhelfer, pomocników obrony przeciwlotniczej. Wśród nich znajdował się także jeden górniczanin, syn szewca Oblonga. 10 stycznia 1945 r. zamontowano przy szosie ptakowicko-stolarzowickiej nowe, ciężkie działo - tzw. Frieda. Ponadto w dwu drewnianych bunkrach na terenie wsi (niedaleko Dukli, na polach i koło obecnej ul. Pokoju) przebywało po dwu żołnierzy Waffen SS.
22 stycznia 1945 r. Rosjanie, złamawszy niemiecką obronę w rejonie Nakła i Tarnowskich Gór, rozpoczęli bezpośredni atak na twierdzę stolarzowicką, prowadzony jednocześnie od strony Gliwic. Podchodzących pod Górniki i Stolarzowice Rosjan ostrzeliwały niemieckie działa umiejscowione w Bobrownikach lub Radzionkowie. Natomiast załoga Dukli nie mogła w pełni wykorzystać swego uzbrojenia - jako że była to placówka obrony przeciwlotniczej, nie potrafiła użyć swych dział do ostrzału zbliżających się sowieckich czołgów i żołnierzy. Według relacji jednego z mieszkańców, 23 stycznia, na krótko -jeszcze przed zajęciem wsi przez Sowietów - pojawił się w Górnikach oddział Wehrmachtu od strony Gliwic, w sile trzech czołgów i kilku niewielkich działek. W tym samym momencie na przedpolu Górnik od strony Ptakowic pokazały się pierwsze grupy sowieckie. Doszło do krótkotrwałych starć, w efekcie których rozbite zostało jedno działo sowieckie (na polach ptakowickich). Niemcy wycofali się jednak szosą w stronę Gliwic, tam porzucili czołgi (prawdopodobnie zabrakło im benzyny względnie czołgi otrzymały trafienia). Po opanowaniu Górnik (23 stycznia 1945 r.), oddziały sowieckie zajęły domy wzdłuż głównej ulicy miejscowości (wówczas Gleiwitz-Tarnowitzer-Chausee, ob. ul. Żołnierska), zwrócone w stronę Dukli, stamtąd ostrzeliwując stanowisko niemieckie. Jeden z sowieckich czołgów ustawiono w wąskiej uliczce między domami Ullmannów i Lissów. Gdyby Niemcy strzelali w stronę wsi swoimi działami przeciwlotniczymi, ustawionymi poziomo, zmietliby prawdopodobnie wszystkie zabudowania wzdłuż szosy. I tak wszystkie niemal domy, położone przy skrzyżowaniu szosy gliwicko-tarnogórskiej i ptakowicko-stolarzowickiej, otrzymały trafienia. Niemcom udało się unieruchomić sowiecki czołg (na skrzyżowaniu dróg ptakowicko-stolarzowickiej i gliwicko-tarnogórskiej w Górnikach, wg niektórych przekazów dokonało tego działo Frieda, być może przeznaczone do obrony przeciwpancernej, wg innych opinii - trafienie było zasługą artylerii z Bobrownik), jednak sowiecki ostrzał - artyleryjski, czołgowy, karabinowy, a także prowadzony z samolotów, wzmagał się. W trakcie walk pociski artyleryjskie uderzyły także w plebanię i dach kościoła w Stolarzowicach. Jak twierdził proboszcz, ks. Johannes Wycisk, pociski wystrzelili Niemcy, wg innych opinii było to jednak niemożliwe, bo działa dukielskie nie były ustawione tak, aby takie trafienie było możliwe. Obrońcy Stolarzowic byli w słabym stopniu przygotowani do walk bezpośrednich, Festung Stillersfeld pełnił bowiem funkcje przede wszystkim obrony przeciwlotniczej. Dlatego 24 stycznia około południa oddział Flaku został wsparty przez grupy Volkssturmu z osiedla Helenenhof (ob. Helenka), przybył także czołg Tiger (może było ich więcej? Może chodzi o czołgi z Gliwic, wspomniane wyżej?). Już jednak o godzinie 15.00 rozpoczął się gwałtowny atak sowiecki prowadzony z trzech stron (także od Stolarzowic, gdzie pojawiły się oddziały sowieckie idące od Dąbrowy Miejskiej). W jego efekcie większość volkssturmistów i HJ-Flakhelfer rzuciła się do ucieczki, punkt zbiorczy był wyznaczony w Szombierkach, przy kopalni >Joanna. Walki o Dukle, jak wynika z Kroniki parafii w Stolarzowicach, trwały jeszcze wieczorem 24 sycznia. Omawiane wydarzenia ks. Wycisk opisywał następująco:
23.1. nie odbyła się msza, bo mówi się, że Rosjanie są już na brzegu lasu od Rept i Blechowki. 24.1. jest we wsi wielu obcych volssturmistów, którzy powinni nacierać na las, lecz nie idą naprzód, tylko uciekają, pojedynczo lub grupami. Także żołnierze opuszczają swoje stanowisko bojowe. Ciężki ostrzał karabinów maszynowych i kanonada dział grzmi stale od strony lasu. Nasze stanowisko ogniowe na górze (na Duklach-SR) tak samo odpowiada. My siedzimy w piwnicach i modlimy się w śmiertelnym strachu. O 14.30 nasz kościół otrzymuje od naszego działa dwa trafienia w lewą nawę, przestrzelone są dach i sufit nawy, szeroki otwór w murze. Gruzy i pył, ale nie wybucha pożar. Stoją już wtedy pierwsi Rosjanie przed kościołem i atakują drogę wiejską do dominium i szosę do Rokitnicy. Ogień karabinów i karabinów maszynowych. Krótko przedtem niemiecki czołg „ Tygrys" wycofał się przez pola na szosę do Miechowic. Koło wieczora ciężka artyleria nieprzyjaciela pojawia się we wsi i zajmuje stanowisko z prawej i lewej strony plebanii. Kościół i plebania leżą pośrodku pozycji bojowej. Z góry nasza artyleria strzela do wroga i tak plebania dostaje trafienie w dach, przez co zniszczeniu ulega cała przednia strona.
Koniec walk
Okoliczności zakończenia walk nie są do końca jasne: według przekazów ustnych placówka ostatecznie poddała się, a ci obrońcy, którzy jeszcze pozostali, chociaż poddali się dobrowolnie - zostali wymordowani. Należy także pamiętać, że wielu obrońców poległo jeszcze w trakcie działań zbrojnych, m.in. cała niemal obsługa dział Frieda i Heinrich. Dowódca Festung Stillersfeld, por. Nühmann został zastrzelony, gdy schodził z Dukli z podniesionymi w górę rękami. Niektórych uciekających żołnierzy Wehrmachtu zastrzelono już we wsi. Np. do domu Krawczyków przy Waldstraße (ob. ul. Gajowa) wpadł pod koniec walk żołnierz niemiecki prosząc o ubranie cywilne, ale Rosjanie byli już we wsi, wyskoczył więc z domu i pobiegł polem w stronę lasu wieszowskiego, już jednak po kilku krokach dosięgły go kule. Mieszkańcy Górnik twierdzą także, że część Niemców spalono żywcem w stogu siana czy też drewnianej szopie niedaleko pola walki. Jeden z zamordowanych w Górnikach mężczyzn - ewangelik Gustav Caspar - był żołnierzem, zapewne spośród załogi Dukli. Ogółem na cmentarzu w Górnikach pochowano 25 żołnierzy niemieckich. Jednak część obrońców spoczęła w masowym grobie niedaleko Dukli (wg danych z parafii - 8 osób), skąd ekshumowano ich i wywieziono w nieznanym kierunku w latach 60. Warto dodać, że owych 25 żołnierzy nie należało, wg relacji mieszkańców, do obrony Dukli ~ nosili typowe mundury feldgrau względnie Waffen SS, w przeciwieństwie do stalowoszarych uniformów obrony przeciwlotniczej.
Terror
Kiedy 23 stycznia żołnierze Armii Czerwonej, poprzedzani przez grupy szabrowników, zajęli Górniki, większość mieszkańców przebywała w piwnicach. Jako że nie wszystkie domy miały piwnice, zwykle kilka rodzin zbierało się w jednym, podpiwniczonym budynku. Większa część mieszkańców tam starała się przeczekać najgorsze chwile, niektórzy jednak polsko zorientowani górniczanie próbowali nawiązać kontakt i współdziałać z Sowietami. Rozpętał się krótkotrwały terror, ślepo uderzający w przypadkowe osoby. W dniach od 23 do 27 stycznia czerwonoarmiści zamordowali w Górnikach trzynaście osób - 23 stycznia górników Josefa Słotę i Karla Późnego (wieszowianina, ale ożenionego w Górnikach, w rodzinie Trzeja), na drugi dzień Petera i Georga Bialasów (ojca i syna). 25 stycznia zamordowano sześć osób - właścicieli zajazdu Marię i Stanisława Buchhornów, Valentina Fronczka, Emanuela Cieślika, wspomnianego Gustava Caspara i nieznanego z imienia i nazwiska Francuza (wg innych świadectw - Ukraińca). Buchhornów, ludzi w podeszłym już wieku zamordowano prawdopodobnie dlatego, że pracowali u nich w czasie wojny jeńcy sowieccy, których zresztą traktowano bardzo dobrze. W ogóle obydwie ofiary cieszyły się poważaniem i sympatią we wsi. Josef Ullmann, mieszkaniec Górnik, tak opisuje przyczyny zabicia Buchhornów: Syn Buchhornów, Paul, przed wojną, uczył się zawodu restauratora we Francji. Miał w czasie wojny kasyno dla oficerów Wehrmachtu w Piotrkowie. Przed zbliżającym się frontem uciekł do rodziców, na Górniki, przywożąc ze sobą cały sprzęt, całe wyposażenie swojego kasyna, w tym zapewne wiele flag niemieckich. Przebywał jakiś czas w Górnikach, przygotował dla celów rozrywkowych teren za gospodą Buchhornów, to obecne „ranczo" w dolince, mianowicie osuszył znajdujący się tam staw, zasypując go ziemią z hałdy, znajdującej się po drugiej stronie ulicy, na miejscu, gdzie dziś jest salon samochodowy. Ta hałda była tak duża, że nie było zza niej widać domu Soballów. Ziemię z tej hałdy wożono taczkami. Kiedy Rosjanie zaczęli się zbliżać do wsi, Paul Buchhorn uciekł. Do rodziców przyjechała jego siostra, Tekla, by ich namówić do wyjazdu. Jej matka mówiła jednak: i została wraz z mężem we wsi. Gdy Sowieci weszli do wsi, odkryli, najpewniej ktoś im doniósł, pozostałości kasyna P aula. Dlatego zamordowali Buchhornów. 27 stycznia zamordowano kolejne trzy osoby (górników Felixa Kaczmarczyka i Johanna Schliwę oraz inwalidę Josefa Gollora, według danych parafii w Stolarzowicach zginęli oni także 25 stycznia). Morderstwa, pomijając casus Buchhornow miały zupełnie przypadkowy charakter, ale sami Sowieci starali się ograniczać skalę terroru - jeden z żołnierzy sowieckich, ranny w głowę, po zamordowaniu Johanna Schliwy, został z kolei rozstrzelany przez swoich współtowarzyszy. Jego zwłoki leżały jakiś czas na skrzyżowaniu ul. Nadziei i Gajowej. W Stolarzowicach liczba zamordowanych przez czerwonoarmistów wyniosła 36 osób. Ponadto 34 niezidentyfikowane osoby pochowano na cmentarzach w Górnikach i Stolarzowicach, kilkanaście z nich to mieszkańcy Miechowic. Morderstwom towarzyszyły gwałty, plądrowania, kradzieże, podpalenia. Spłonęła stara, budowana w ubiegłym wieku szkoła, willa architekta Brzoski, podpalono także dom Goretzkich na Gorce. Sowieci stacjonowali w Górnikach kilkanaście dni, większość jednakże żołnierzy po opanowaniu Dukli uderzyła na Miechowice. Wieś została zajęta, a czerwonoarmiści urządzili tam prawdziwą masakrę - zginęło ok. 380 ludzi. Przy Nowym Gościńcu, drodze prowadzącej z Górnik do Stolarzowic (ob. ul. Przyjemna), zamordowano także ks. Frenzla, wikarego parafii Bożego Ciała w Miechowicach. Pochowano go początkowo na cmentarzu w Stolarzowicach. Prawdopodobnie postrzelono także Alfreda Reischa, byłego rektora stolarzowickiej szkoły (zmarł 29 kwietnia 1945 r. w obozie w Mysłowicach).
W takich okolicznościach kończyła się era przynależności Górnik do państwa pruskiego. Styczeń 1945 r. rozpoczynał nowy rozdział w dziejach wsi: okres .pozostawania pod polską administracją.
Źródła:
Archiwum Parafii Chrystusa Króla w Bytomiu-Stolarzowicach, Statystyki 1939, 1943
ks. Johannes Wycisk, Chronik der Kirchengemeinde Stollarzowitz (przedruk w: Ł. Bobek, S. Rosenbaum, Parochia Christi Regis, Tarnowskie Góry 2004, s. 259-299).
Viktor Kleinmichel, Chronik der Kirchengemeinde Stollarzowitz/Stillersfeld/Friedrichswille, mps
Wolfgang Schwarz, Die Flucht und Vertreibung OS 1945-1946, Bad Nauheim 1965
Joachim Kroll, Unsere Schulzeit, "Gleiwitzer-Beuthener-Tarnowitzer Heimatblatt", III-IX 1988
Rozmowy (m.in.):
Viktor Kleinmichel (V 2000 r.)
Eleonore Smyrek (3 VII 2000 r.)
Josef Ullmann (27 X 2000 r.)
Margot Rosenbaum (X 2000 r.)
Joachim Willert (II-III 2001 r.)
Ewald Watzlawski (II 2001 r.)
Gerhard Gottschal (III 2001 r.)
Warto przeczytać również inne artykuły związane z tym okresem naszej historii.