Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!
Log in

Mój rok 1945

  • Napisane przez dr Jan Golla
  • Dział: 1945
Wyróżniony Mój rok 1945
Dziś pierwsze z cyklu wspomnień dotyczących roku 1945: "Mój rok 1945". Rozpoczyna dr Jan Golla: Po wkroczeniu Armii Czerwonej do Stolarzowic ojciec mój został wywieziony wraz z innymi mężczyznami, którzy nie ukończyli 50 lat na roboty do Donieckiego Zagłębia Węglowego na Ukrainie i tam wkrótce zmarł.

Był bez jednej nerki, Wermacht go reklamował, nowe władze tego nie uwzględniły. Matka moja mimo że miała dzieci w wieku 8 i 11 lat wraz z innymi kobietami została wywieziona na roboty przy demontażu zakładów chemicznych w Blachowni koło Kędzierzyna.

Po pewnym czasie matka z kilkoma innymi kobietami została przywieziona przez Sowietów do Stolarzowic na krótką przepustkę. Poszukiwali tu uciekinierkę z obozu. Wtedy matka spotkała się ze mną, przebywałem u ciotki. Znajoma mojej matki pani Maria Waldner (później Tomiczek) zaproponowała matce, by nie wracała do obozu i zaoferowała jej kryjówkę u siebie , narażając swoje życie. Matka skorzystała z tej propozycji. Ja musiałem w tej sytuacji być z matką, bo stałem się dzieckiem uciekinierki. Wieczorem udaliśmy się do domu pani Waldner od ulicy Powstańców przez pole. Zostaliśmy umieszczeni w piwnicy. Wślizgnęliśmy się do niej przez mały zamaskowany otwór w zamurowanych drzwiach. Po kilku miesiącach przeniesieni zostaliśmy na strych. Tam zza firan przez kolejne miesiące obserwowaliśmy przechodniów. Pani Maria wraz z wtajemniczoną swoją siostrą Łucją Nimptsch przynosiły mam trudno wtedy dostępne jedzenie i wykonywały usługi salowych, bo ani w piwnicy ani na strychu nie było urządzeń sanitarnych. Niestety nie uprawiałem gimnastyki i kiedy wypuszczono mnie na podwórko nie umiałem szybko chodzić ani biegać, bolały mnie wszystkie mięśnie. Obie panie zrobiły to dla nas całkowicie bezinteresownie z narażeniem życia. Moja matka nie miała żadnych możliwości odwdzięczenia się, bo dom, w którym DSC01316mieszkaliśmy został spalony, nie mieliśmy nic. Teraz stoję często na przystanku autobusowym przed kościołem i patrzę zawsze na okienko na strychu domu przy Suchogórskiej 108 i wspominam mój tam pobyt i dwie dzielne, odważne i wspaniałe kobiety panią Marię Tomiczek i panią Łucję Nimptsch. Do końca mojego życia pozostanę IMwdzięczny.

  

dr Jan Golla. Stolarzowice.
Artykuł możesz przeczytać również w języku niemieckim. (Deutsch version)

Ostatnio zmienianywtorek, 30 październik 2012 21:47
Zaloguj się, by skomentować
Banner 468 x 60 px