Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!
Log in

Byłem przy księdzu Wycisku

Wyróżniony Byłem przy księdzu Wycisku
Ministrantem zostałem w 1941 roku i byłem nim do 1947 do ukończenia szkoły. W czasach księdza Wyciska zawsze było dwunastu ministrantów, jak Apostołów. Jeżeli ktoś kończył szkołę, to na jego miejsce przychodził następny tak, że zawsze w dalszym ciągu było nas dwunastu.

Przez ostatnie dwa lata byłem tzw. "Oberministrantem". Byłem przy księdzu Wycisku również wtedy, gdy na naszym parafialnym cmentarzu on odprawiał żałobne nabożeństwa w styczniu i lutym 1945 roku.

Było około 12:30 kiedy do naszego domu przyszedł nasz kościelny, pan Rudzki. O 12:00 dzwonił na "Anioł Pański" i ksiądz Wycisk posłał go do mnie, by mi przekazać, że o 14:00 będzie na cmentarzu żałobne nabożeństwo. Okazało się, że był to pogrzeb siedmiu mężczyzn, którzy zginęli pod Tarnowskimi Górami w pociągu zbombardowanym przez Rosjan. Ceremonia odbyła się bardzo szybko, bo nad nami już wtedy przelatywały nieprzyjacielskie samoloty. Ludzi było mało ze względu na zakaz zgromadzeń. Kiedy wkroczyli Rosjanie msze nie były odprawiane. Ale byłem przy boku ks. Wyciska również wtedy, gdy na naszym cmentarzu w Stolarzowicach odbył się pogrzeb wszystkich naszych mieszkańców zabitych przez rosyjskich żołnierzy. Byli wśród zabitych również mieszkańcy Miechowic i ks. Johan Frenzel.
Był wykopany jeden duży, długi grób i wszystkie ciała zostały do niego złożone. Niektóre ciała były w trumnach ale większość owinięta w płachty. Ciała składano po kolei. Pierwszym był pan Józef Sczesny. Grabarz zapisywał kolejność złożenia do grobu. W tym czasie znowu przelatywały nad cmentarzem nieprzyjacielskie samoloty. Ja obserwowałem ks. Wyciska. Kiedy słyszał jak jakiś nadlatuje, podnosił głowę, przestawał na chwilę się modlić, nasłuchiwał jaki dźwięk wydaje samolot i patrzył, co się będzie działo. Kiedy przeleciał, modlił się dalej. Po ceremonii na cmentarzu szybko poszliśmy do zakrystii się rozebrać i do domu.
Po odejściu Rosjan, kiedy pierwszy raz szedłem do kościoła, zobaczyłem dziurę w ścianie i to mnie zaskoczyło. Byłem ciekawy, co się stało i szybko pobiegłem zobaczyć to od wnętrza kościoła, ale tam nie było "nic ciekawego", bo dziura była dobrze zabezpieczona od środka deskami. Tylko ks. Wycisk mi powiedział, że to od naszego działa.

 

Reinhold Psiuk (Stolarzowice).

Ostatnio zmienianywtorek, 30 październik 2012 22:21
Więcej w tej kategorii: « Śladami wydarzeń Mapa wydarzeń »
Zaloguj się, by skomentować
Banner 468 x 60 px