Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!
Log in

Strzałem w tył głowy

Wyróżniony Strzałem w tył głowy
Jest czwartek 25 stycznia 1945 roku. Bardzo mroźne przedpołudnie. Dom przy Gleiwitzerstr. 59 (obecnej Suchogórskiej, kiedyś również Armii Czerwonej). Sowieccy żołnierze każą wszystkim opuścić piwnice. Kobiety i dzieci zamykają w jednym z mieszkań na parterze budynku.

Mężczyzn (jedenastu) wyciągają na zewnątrz i prowadzą w nieznanym ich rodzinom kierunku. Dlaczego akurat mężczyzn z tego domu?

pole1Anna Jarek (Krzemien):"Ktoś . Nie jest tajemnicą, że wśród mieszkańców Stolarzowic byli dawni powstańcy i komuniści. Na parterze naszego domu mieszkał Roman Muschiol, miejscowy policjant. Rosjanie skąd się o tym dowiedzieli? Przecież pozostali byli górnikami pracującymi na kopalniach".

Do rodzin docierają informacje, że na polu przy dzisiejszej Pochyłej leżą ciała zastrzelonych mężczyzn. Nikt jednak w pierwszym momencie nie ma odwagi wyjść z domu by to sprawdzić. Skąd, czy raczej od kogo pochodzą informacje?

  • Jeden z mężczyzn o nazwisku Dawid (informacje od Anny Jarek) jest lekko ranny, może wcale, ale udaje zabitego. Leży tam jakiś czas, a potem udaje mu się przedostać do rodziny na Osiedle (dwa tygodnie później zostaje wywieziony do Rosji, z której już nie wraca)
  • Mieszkający naprzeciw miejsca, w którym dokonano egzekucji szewc Prescher (informacja od Ingi Skubacz) przekazuje przez jedną z nieznanych dziś osób informację, która potwierdza, że dom prescher 1rozstrzelani mężczyźni pochodzą z domu od Wieschalków. Możliwe, że z domu Prescherów ktoś obserwował egzekucję (serie z karabinów maszynowych budzą lęk, ale i ciekawość), jednak dziś już nikt nie jest w stanie tego potwierdzić.
  • Pani Pasek mieszka w domu państwa Golla (na rogu Pochyłej i Suchogórskiej) i z okna obserwuje egzekucję. Według jej informacji przekazanych Aloisowi i Zofii Wieschalka (właściciele domu i dziadkowie Anny Jarek) Roman Muschiol zostaje zabity strzałem w tył głowy z bliskiej odległości, pozostali mężczyźni są zmuszeni do ucieczki, a żołnierze strzelają im w plecy.
  • U państwa Wieschalkow pracuje nastoletni chłopak. Według informacji Anny Jarek przychodzi on wieczorem do domu z informacją o tym co wydarzyło się przed południem. Jest bardzo wystraszony, jednak Wieszalkom nie udaje się zatrzymać go na noc. Wychodzi i ślad po nim ginie - już nikt nigdy więcej go nie widział. Nie wiadomo czy był wśród wyprowadzonych mężczyzn i udało mu się przeżyć, czy przebywał w tym czasie w innym miejscu i tylko przekazał informację.

Inga Skubacz (Janus):"Z jedenastu zabranych mężczyzn dwom udało się przeżyć". W takim bądź razie jednym z nich byłby Dawid, a drugim prawdopodobnie nieznany z nazwiska parobek pracujący u Wieschalków.

Anna Jarek (Krzemien): "Byłam wtedy mała, ale ten moment pamiętam jak dziś. Spałam w kuchni, obudziałam się, mama stała nade mną i powiedziała: , i płakała. Z slub krzemien 1a czasem gdy dorastałam od mamy i dziadków dowiadywałam się coraz więcej szczegółów. I jednocześnie za każdym razem powtarzano: . A z czasem dowiedziałam się, że kiedy przyszli Rosjanie, nie było go z nami w piwnicy. Był u swoich rodziców na Bytomskiej (dom Ogioldów). Wybrał się do nas by zobaczyć co się dzieje i do domu wszedł w momencie kiedy żołnierze zaczęli wyprowadzać mężczyzn na zewnątrz. Można powiedzieć, że miał pecha. Ale ten dom był pechowy. Zawsze było coś nie tak. Było w nim coś złego. A babcia często powtarzała: ".  O pechu można by też powiedzieć w przypadku Alfonsa Janus. On z kolei ukrywał się u swojej matki na dzisiejszej ul. Powstańców. Do domu Wieschalkow doszedł w momencie kiedy żołnierze wyprowadzali mężczyzn na zewnątrz (Inga Skubacz). Jest wielce prawdopodobne, że obaj mężczyźni przyszli tam jednak przed wejściem Rosjan do domu, ponieważ na pewno jacyś żołnierze stali przed domem, a to już wzbudziło by w nich podejrzenia i wogóle by się tam nie zbliżali.
Alois Wieschalka był członkiem Rady Parafialnej i bardzo dobrze znał się ze stolarzowickim proboszczem, ks. Wyciskiem. Zostało ustalone z rodzinami ofiar, że ciała pomordowanych zostaną przewiezione bezpośrednio na cmentarz. Nie ma dziś pewności, czy ciała leżały na polu cały tydzień aż do pogrzebu 2 lutego, czy rodziny zabierały mężczyzn wcześniej i zwłoki leżały na cmentarzu do dnia pogrzebu. Inga Skubacz (Janus) mówi, że ciało jej ojca zostało zabrane po trzech dniach.
Inga Skubacz (Janus): "Razem z mamą i moim wujkiem (Albrecht) zabraliśmy sanki i pojechaliśmy po ojca (Alfons Janus). Na miejscu znaleźliśmy zamarznięte ciała. Były na dodatek ograbione. Ojciec był bez jednego buta, częściowo bez ubrania. Ale przede wszystkim zginął od strzału w tył głowy, nie miał w ogóle czoła. Mama była w szoku, ja do końca nie wiedziałam co się stało. Przytulałam się do ojca i głaskałam go po twarzy. Zamarznięte ciało ojca ułożyliśmy na sankach i ciągnęliśmy je bezpośrednio na cmentarz. Na skrzyżowaniu Pochyłej i Suchogórskiej stała grupa żołnierzy. Zatrzymali nas i ustawili pod ścianą domu państwa Golla (dziś znajduje się tam między innymi zakład fryzjerski). Wyzywali nas od faszystów i grozili rozstrzelaniem. Od strony kościoła nadjechał samochód, z którego wyskoczył jakiś oficer. Kazał nas uwolnić i bardzo krzyczał na żołnierzy. Pojechaliśmy dalej na cmentarz".

cment1cment2Anna Jarek mówi jeszcze o zabitej młodej kobiecie, której zwłoki leżały przykryte śniegiem na cmentarzu. Zabitą kobietę widzieli jej dziadkowie kiedy na sankach zawieźli na cmentarz ciało Adolfa Krzemiena. W Księdze Zgonów Parafii Chrystusa Króla w Stolarzowicach rzeczywicie za nazwiskami pomordowanych mężczyzn wpisane są dwie kobiety: Masur Marie i Mischok Beate. Na dzień dzisiejszy brak jest informacji na temat tych kobiet. Postaramy się to sprawdzić.
Rodziny zabitych mężczyzn były bardzo rozgoryczone całą tą sytuacją. Obwiniały za nią Romana Muschiola (był kawalerem, nie miał rodziny), że jako państwowy urzędnik nie opuścił Stolarzowic i tym samym naraził mieszkańców na niebezpieczeństwo. Zaczęły również pojawiać się przypuszczenia, kto mógł poinformować Rosjan. Starsi czasem rozmawiali o tym między sobą, ale przy dzieciach nigdy nie padały żadne nazwiska. Anna Jarek (Krzemien): "Oma nigdy niy godała mi o tym".
Dla Ingi Skubacz (Janus) tragedia miała ciąg dalszy. 31 stycznia o godzinie 10:00 przy Szybie Nimptscha w Miechowicach Rosjanie zamordowali jej dziadka Emmanuela Ksoll. Dwa tygodnie później jej matkę zabrano do obozu pracy w Blechhammer (Blachownia). W Blachowni wiele kobiet ze Stolarzowic i Górnik pracowało przy rozbieraniu tamtejszych zakładów chemicznych.
Inga Skubacz (Janus) wspomina pewne wydarzenie: "Po śmierci ojca i zabraniu matki do Blechhammer wychowywała nas babcia. Mieszkaliśmy na ulicy Bytomskiej. Było lato. Bawiłam się na podwórku. Przyszedł do babci mieszkaniec Stolarzowic, niejaki T., z biało-czerwoną opaską i w towarzystwie jakiegoś Rosjanina, aby zabrać kury i świnię. Moja babcia wyszła do nich z widłami i krzyczała: ". Mężczyźni odeszli z niczym, a kobieta przyznać trzeba wykazała się wielką odwagą stając naprzeciw nich z widłami.

Ostatnio zmienianypiątek, 24 styczeń 2020 18:26
Zaloguj się, by skomentować
Banner 468 x 60 px